Nieudolne zarządzanie Klubem na przykładzie Korony Kielce

Kilkanaście dni wstecz najbardziej medialnym Klubem w Polsce - z dnia na dzień - stała się Korona Kielce. Niestety, popularność zawdzięcza wieloletniemu nieudolnemu zarządzaniu i próbie obarczenia winą innych. A pretekstem stała się decyzja Rady Miasta o nieprzyznaniu dotacji w niebagatelnej kwocie 7,8 miliona złotych. Zmarnowane lata dziś wychodzą na światło dzienne.

Podczas grudniowej sesji w kieleckim ratuszu odbyło się głosowanie, przynoszące negatywny wynik dla Korony Kielce. Rajcy miejscy - po raz pierwszy odkąd miasto przejęło Klub - nie przyznali ogromnej sumy, mającej po raz kolejny w łatwy sposób zasilić budżet podmiotu przynależnego do piłkarskiej Ekstraklasy. Wskutek decyzji odmownej, prezes Klubu zastosował zabieg jak żywo przypominający szantaż emocjonalny, zapowiadając wycofanie wszystkich drużyn z rozgrywek. Oczywiście, nie obyło się bez grania na miękkich strunach w postaci rozważania smutnego losu młodych adeptów futbolowego rzemiosła. Pojawiły się również ckliwe wypowiedzi na temat wieloletniej pracy na rzecz tradycji Klubu występującego w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Zanim zajmiemy się innymi aspektami tej sprawy, warto zadać proste pytanie. W jaki sposób Zarząd Korony Kielce dbał do tej pory o wychowanków? Również zamartwiał się tak wszystkimi zawodnikami? Czy ktokolwiek - prócz szkoleniowców stosownych roczników - spotykał się z graczami? A przy każdej grupie młodzieżowej funkcjonuje sztab ludzi - prócz Pierwszego Trenera, również Drugi Trener, Trener Bramkarzy, Trener przygotowania motorycznego, Dietetyk, Psycholog, człowiek odpowiedzialny za obciążenia treningowe, Fizjolog, Analityk taktyczny, Trenerzy Indywidualni, ludzie odpowiedzialni za wyznaczanie ścieżki rozwoju? Czy w Klubie obdarzono stosownymi kompetencjami osobę, mającą dbać o selekcję Klubów pod kątem wypożyczenia młodych zawodników? Czy w Koronie istnieje system jednolitego szkolenia i prowadzenia wszystkich drużyn w Klubie, umożliwiający taktyczny rozwój piłkarzy oraz ich fluktuację pomiędzy poszczególnymi zespołami? Pytania można mnożyć w nieskończoność, jednak obawiam się, że zbyt wielu pozytywnych odpowiedzi nie udałoby się uzyskać. Zapewne kilka stałych pytań stawiają przez lata również ludzie odpowiedzialni za całe miasto Kielce i prawdopodobnie nie mogą doczekać się satysfakcjonujących ripost.

Nie mamy - naturalnie - dostępu do dokumentów finansowych Klubu, jednak słowa prezesa Korony - Marka Paprockiego - wskazują, że kwota niemal ośmiu milionów złotych to trzecia część rocznego budżetu. Zakładając podobnego rzędu przychody z tytułu praw telewizyjnych i dodając nakłady od mniejszych sponsorów, uzyskamy pewnie niemalże pełny obraz rocznych zasobów kieleckiego Klubu. Zyski generowane przez Klub to absolutna kropla w morzu. Poza tym, jawi się tutaj określona charakterystyka wpływów - doskonale pasuje w tym kontekście określenie "łatwy przychód". Przecież na przelewy z kasy miejskiej czy nc+ nie trzeba się napracować. Praca nad ilością sprzedanych karnetów lub biletów jednorazowego wstępu to znów działania marketingowe. A przecież decydenci w pierwszej kolejności powinni zadbać o zdefiniowanie filozofii Klubu, wyznaczenie długofalowej koncepcji oraz polityki planowania i zarządzania. Należy zbudować profesjonalne struktury, z silnym i strategicznie działającym pionem sportowym. To nie tylko gwarant progresu w kontekście organizacyjnym czy sportowym, ale szansa zbudowania stałych przychodów na wysokim poziomie.

Warunki są jednak dwa - "know how" oraz świadomość konieczności wieloletniego działania. Wystarczy, że zabraknie jednego z tych elementów, a konstrukcja upada natychmiast. Brak wiedzy na temat budowy struktur, w tym przede wszystkim pionu sportowego, przekreśla wszelkie zalążki dobrych chęci. Podobnie jak przerwanie działania lub zgubne przemyślenie, że efektów pracy należy oczekiwać po sześciu miesiącach, roku, czy dwóch latach.

W Kielcach zdano się na scenariusz, przypominający sposób działalności Klubów za czasów głębokiego komunizmu. Póki resortowe dewizy lały się wartkim strumieniem, ówcześni działacze dziarsko rozporządzali mieniem. Jednak nadeszła transformacja, a sposób myślenia - niestety - pozostał niezmieniony. I wiele podmiotów sportowych zniknęło z mapy lub do dziś nie może powstać z kolan. W Koronie również przyjęto zasadę ochoczego przyjmowania funduszy od właściciela, który przejął w 2008 roku udziały tylko po to, by nie dopuścić upadku Klubu. Tymczasem od tamtej pory regularnie wysyłano - mniej lub bardziej bezpośrednie sygnały - o konieczności znalezienia inwestora. Tyle że owa sugestia nie była najważniejszą. Kieleccy radni powinni wymagać - wydając kolosalne pieniądze - opracowania długofalowego pomysłu na Koronę i stworzenia, podkreślę raz jeszcze, profesjonalnych struktur.

Dzięki tym działaniom, przez sześć-siedem lat wytworzyłyby się pierwsze możliwości godnego zarobkowania, bowiem Klub ma obowiązek funkcjonować niczym zdrowe przedsiębiorstwo. Ten czas zmarnowano w Kielcach pod każdym względem - organizacyjnym, sportowym (proszę nie mylić z wynikami sportowymi!) oraz finansowym. Obecnie Korona Kielce nie posiada żadnej rozpoznawalnej tożsamości, żadnej pielęgnowanej charakterystyki, ani minimum spójnej polityki sportowej oraz brakuje jej struktur. A finanse? Bazowanie na przychodach zewnętrznych to absolutna droga donikąd. Tylko wewnętrzny system pozyskiwania funduszy - wynikający z wielu źródeł, opartych na aspektach pionu sportowego - pozwala planować rzetelnie przyszłość Klubu.

W kontekście Korony Kielce dotykamy jeszcze jednego aspektu. Mianowicie, zasadności procesu licencyjnego. W Niemczech nie tylko trzeba wykazać pełne rozliczenia z wierzycielami za poprzedni rok rozrachunkowy, ale również udowodnić realne pokrycie wszystkich zaplanowanych wydatków Klubu. W Polsce wystarczy jedynie posiadać rozliczenie wsteczne lub podpisane ugody (przecież piłkarze Korony nie otrzymali należności za premie z poprzedniego sezonu), natomiast aktualne rozgrywki stoją pod znakiem prognoz. Jak inaczej nazwać - niewątpliwie ujętą w dokumentach licencyjnych jako część budżetu - dotację wpływającą od miasta. Wpływającą lub nie, jak pokazała historia.

Oczywiście, przypadek Korony Kielce przyjmuje charakter egzemplarycznego, bowiem - optymistycznie zakładając - 95% wszystkich polskich Klubów funkcjonuje na podobnej zasadzie. W Koronie akurat przydarzyła się sytuacja awaryjna, jednak brak Profilu Klubu i struktur sportowych stanowi prawdziwą plagę rodzimego futbolu. Paradoksalnie, obecny trudny czas Korony Kielce daje fantastyczne możliwości pełnej profesjonalizacji Klubu. Marka TrainerPRO chętnie pomoże w kształtowaniu "nowej Korony". Oficjalnie zapowiadamy złożenie takiej propozycji. Poinformujemy także o odpowiedzi.

Marcin Gabor